top of page

Dobry operator, czyli jaki?


Z prof. Adamem Witkowskim, Past Prezesem Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, Kierownikiem Kliniki Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej Instytut Kardiologii w Warszawie, rozmawia Ewelina Pańczyk, Prezes fundacji Instytut Świadomości.


Fot. Archiwum Instytut Świadomości

Ewelina Pańczyk: Panie Profesorze, czy kardiologia interwencyjna to typowo męska dziedzina? Dlaczego to właśnie mężczyźni zdominowali tę specjalizację?


Adam Witkowski: Faktycznie, w kardiologii inwazyjnej dorosłych, podobnie zresztą jak w kardiochirurgii dorosłych dominują mężczyźni. Dlaczego tak jest? Nie da się ukryć, że te dwie dziedziny są wyjątkowo obciążające fizycznie - wielogodzinne zabiegi w ciężkim osprzętowieniu są po prostu wyzwaniem dla ciała fizycznego. Do tego dochodzi promieniowanie jonizujące, na które kobiety, zwłaszcza młode, planujące macierzyństwo nie chcą się narażać. Myślę, że dlatego w kardiologii zabiegowej dorosłych dominują mężczyźni.


Ewelina Pańczyk: Czyli nie jest to wynikiem tego, że mężczyźni obrali sobie kardiologię inwazyjną za swój “bastion” i jak lwy bronią do niego dostępu?


Adam Witkowski: Na pewno coś w tym jest, w końcu od dekad to właśnie mężczyźni dominują w tej dziedzinie, ale sądzę jednak, że w większości przypadków to wybór samych kobiet, których np. w kardiologii zabiegowej dziecięcej, pediatrycznej jest zdecydowanie więcej. Być może przy obecnych brakach kadrowych w naszej specjalizacji będziemy obserwować większy napływ kobiet, zobaczymy.


Fot. Archiwum Instytut Świadomości

Ewelina Pańczyk: Czy w takim razie w pediatrycznej kardiologii i kardiochirurgii zabiegowej nie ma tego niebezpiecznego dla zdrowia promieniowania?


Adam Witkowski: Również jest. Natomiast domyślam się, że większość kobiet, które chce realizować się jako operator zabiegowy, wybiera dziedziny pediatryczne, dedykowane dzieciom mając być może więcej cierpliwości, więcej zrozumienia, na pewno więcej empatii dla małych pacjentów. Być może też preferując “mniejsze pole zabiegowe”, bo w kardiologii pediatrycznej wszystko jest przecież dużo mniejsze, bardziej delikatne.


Ewelina Pańczyk: Odchodząc teraz od kwestii płci, jakie wyróżniłby Pan cechy dobrego operatora zabiegowego?


Adam Witkowski: Dobry operator to przede wszystkim ktoś, kto jest lekarzem z zamiłowania, kogo cechuje pasja i oddanie tej profesji, pacjentom, a jednocześnie chęć i niesłabnąca motywacja do ciągłego doskonalenia się, edukacji, nauki i rozwoju. A jednocześnie, ktoś, kto chce osiągać szybkie, mierzalne i istotne efekty swojej pracy. Odczuwalne efekty w bardzo krótkim czasie.


Ewelina Pańczyk: Czyli również wykazujący się “niecierpliwością”, w przeciwieństwie do lekarzy medycyny zachowawczej, farmakologicznej?


Adam Witkowski: W pewnym sensie tak, ponieważ wiadomo, że leczenie farmakologiczne przynosi efekty długotrwałe, jednak nie są one najczęściej natychmiastowe. Choć, chcę tu podkreślić, że nie ma ważniejszej i mniej ważnej dziedziny medycyny, ponieważ obie się uzupełniają, są wobec siebie komplementarne i nie mogą bez siebie funkcjonować by utrzymać chorego w dobrym zdrowiu i przeżyciu. Bo co, z tego, że operator zrobi dobry zabieg, skoro pacjent nie będzie brał leków, stosował się do zaleceń terapeutycznych i nie zmieni szkodliwego stylu życia, który doprowadził do zawału serca czy udaru. Efekty takiego zabiegu szybko zostaną zniweczone i taki pacjent szybko będzie miał kolejny zawał. Wiemy to od lat i dlatego powstał program KOS-zawał, który jest jednym z największych osiągnięć współczesnej kardiologii w ogóle.


Fot. Archiwum Instytut Świadomości

Ewelina Pańczyk: Czyli KOS-zawał uważa Pan za krok milowy w kardiologii?


Adam Witkowski: Dopóki nie wszedł program KOS-zawał to umieralność pacjentów po zawale serca po roku, dwóch była bardzo wysoka. Pacjenci nie chodzili na kontrole, nie przestrzegali zaleceń, nie uczestniczyli w rehabilitacji, nie wykonywali aktywności fizycznej, nie zmienili diety, długo by wymieniać. Byli poza kontrolą, a mimo, że, a może właśnie dlatego, że zawał jest przeżyciem traumatycznym, pacjenci chcą szybko o tym zapomnieć i wrócić do “poprzedniego życia”. Dlatego chorzy, którzy uczestniczą w programie KOS-zawał mają dużo większą szansę na poprawę jakości życia i szans na przeżycie w ogóle.


Ewelina Pańczyk: Wróćmy do samych operatorów - jakie cechy charakteru, osobowości sprzyjają karierze operatora kardiologii interwencyjnej?


Adam Witkowski: Powiedziałbym, że jest to pewien paradoks, ponieważ z jednej strony odwaga, skłonność do podejmowania ryzyka, wszak ratowanie życia to nie jeden napisany scenariusz, tu jest wiele niewiadomych, z drugiej jednak strony ostrożność, pokora, świadomość, że podejmowane działanie nie może wywołać u pacjenta większej krzywdy niż sama jego choroba. Ponadto, sam operator musi umieć się skupić, zarządzać swoim stresem podczas zabiegu, zwłaszcza w sytuacjach trudnych, krytycznych, ale również i po zabiegu, by tak wielkich emocji nie wyładowywać np. napadami szału, czy wyładowywaniu się na innych. To jednak duże obciążenie psychiczne, mieć w rękach odpowiedzialność za czyjeś życie. Dlatego racjonalność, jak również umiejętność poproszenia o pomoc i wsparcie są tak samo ważne.


Ewelina Pańczyk: Ile lat potrzeba, by móc uznać się za dobrego operatora?


Adam Witkowski: Można to liczyć w latach, można również w ilości wykonanych poszczególnych zabiegów. I faktycznie różnych, bo są zabiegi o różnym stopniu trudności. Kariera kardiologa interwencyjnego to szkolenia, doskonalenie się, które w zasadzie nie ma końca. To zdobywanie certyfikatów, które poświadczają daną umiejętność zabiegową.

\

Fot. Archiwum Instytut Świadomości

Ewelina Pańczyk: Jak kardiolog inwazyjny patrzy na pacjenta. Jak zachować złoty środek między “ludzkim spojrzeniem” a naukowym, czy wręcz eksperymentalnym w przypadku stosowania u pacjentów nowatorskich technologii?


Adam Witkowski: Na szczęście coraz częściej do szkoleń, zwłaszcza tych pierwszych, podstawowych, wkraczają szkolenia na symulatorach, co znacznie ogranicza ryzyko dla samego pacjenta, kiedy jego leczenie podejmuje młody adept kardiologii. Natomiast z symulatora trzeba w końcu zejść i zacząć wykonywać normalne zabiegi u pacjentów. Są określone limity zabiegów, po których można uzyskać certyfikat m.in. umiejętności przeprowadzania przezskórnej angioplastyki wieńcowej czy wszczepiania zastawki aortalnej metodą przezcewnikową. Trzeba zrobić określoną liczbę zabiegów najpierw na symulatorach, następnie pod okiem operatora proktora, a dopiero później takie zabiegi można wykonywać samodzielnie. To są całe lata szkoleń i lata wykonywania zabiegów, zwłaszcza tych skomplikowanych. Dlatego najbardziej doświadczonych operatorów nazywa się mistrzami, to ludzie, którzy dla kardiologii poświęcili całe swoje życie.


Ewelina Pańczyk: Dziękuję za rozmowę.



Tekst powstał w ramach Patronatu Honorowego nad 27. WCCI Warsaw



bottom of page