top of page

Pandemia chorób serca i naczyń


Wzrost śmiertelności z powodu chorób sercowo-naczyniowych aż o 16,7 proc. w stosunku do 2019 r. pokazuje, że system opieki nad pacjentami kardiologicznymi załamał się. Jak potwierdza prof. Adam Witkowski, Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, Dyrektor WCCI, to największy wzrost śmiertelności od wielu lat i o wiele większy niż w innych chorobach cywilizacyjnych, w tym onkologicznych.



Smutny bilans kariologii


Jak przyznaje Prof. Witkowski, pandemia zdewastowała kardiologię. W 2020 r. w pierwszym półroczu pandemii o 35 proc. zmniejszyła się liczba leczonych zawałów serca, a aż o 74 proc. spadła liczba wykonywanych zabiegów u pacjentów planowych.


  • Bilans kardiologii w pandemii wypada źle. Podobnie jak w innych krajach, skupiliśmy się na leczeniu pacjentów z COVID-19, bo taka była potrzeba chwili i odwlekaliśmy leczenie pacjentów, którzy czekali na planowe hospitalizacje. Większość lekarzy przestawiło się całkowicie na teleporady, co z jednej strony jest dobre, bo unika się tłumów w przychodniach i poradniach ograniczając tym samym ryzyko infekcji, a z drugiej strony wszyscy wiemy, że tak na dłuższą metę nie da się leczyć, zwłaszcza chorych pierwszorazowych, którzy nie mieli wcześniej kontaktu z kardiologiem. - przyznaje prof. Witkowski. - Kolejna sprawa, na którą trzeba zwrócić uwagę jest strach samych pacjentów przed pobytem w szpitalu. Nawet chorzy, którzy mieli bóle w klatce piersiowej, ostry zawał serca czy ostrą zatorowość płucną nie wzywali pogotowia na czas z obawy przed hospitalizacją, a pamiętajmy, że śmiertelność nieleczonego zawału wynosi aż 40 proc., a leczonego przy pomocy przezskórnej angioplastyki wieńcowej to tylko 3-5 proc. - podkreśla.


Zaniedbani chorzy


Przez pandemię koronawirusa systemowo zaniedbano wszystkie inne schorzenia, w tym ciężkie, zagrażające życiu, których nieleczenie na czas powoduje trwałe uszkodzenia zdrowia oraz wykluczenie zawodowe i społeczne. Chorzy kardiologicznie mieli utrudniony dostęp do lekarzy i specjalistów w przychodniach i poradniach. Hospitalizacje również odkładano czekając aż skończy bądź zmniejszy się pandemia.


  • Problem dotyczył nawet ostrych zawałów serca. Utrudniony dostęp do hospitalizacji tych ostrych stanów z pewnością również zebrał swoje żniwo. Już dziś wiemy, że w okresie ostrego lockdownu tj. marzec-maj 2020 r. w porównaniu z analogicznym okresem 2019 r. mamy znaczące spadki leczenia kolejno: zawałów serca z uniesieniem odcinka ST (STEMI) o 36 proc., zawałów bez uniesienia odcinka ST (NSTEMI) o 39 proc., natomiast pacjentów z niestabilną chorobą wieńcową, określaną słusznie jako stan przedzawałówy o 58 proc. To samo stało się w kardiochirurgii i elektrofizjologii. - wymienia.


Pandemia nie oszczędziła żadnego kraju. Jak stwierdza prof. Witkowski, docierają również mało optymistyczne wiadomości z zagranicznych ośrodków, również, jeśli chodzi o interwencyjne leczenie ostrych udarów mózgu.

  • W każdej dziedzinie sercowo-naczyniowej jest dużo do nadrobienia. Spadła liczba zabiegów TAVI i zabiegów zakładania zapinki na zastawkę mitralną. Wszyscy obserwują, że narosły kolejki i aby je rozładować nie wystarczą limity narzucone przez z góry ustalone ryczałty finansowe szpitali. Z tego co wiem, rozliczenie ryczałtów z 2020 r. jest ciągle przesuwane, bo po prostu trzeba nadrobić zaległości i mamy nadzieję, że jak któryś z ośrodków przekroczy ten ryczałt, to ta nadwyżka procedur będzie respektowana i dofinansowana przez NFZ. - stwierdza.


Autor:

Ewelina Zych-Myłek

Fundacja Instytut Śwaidomości w ramach cyklu Pacjent ze Śwadomością Kardiologiczną


bottom of page