🕊️ Dziś rocznica śmierci mojego Taty, Piotra. O osobistej traumie śmierci i straty.
- Ewelina Zych-Myłek
- 22 paź
- 2 minut(y) czytania
🕊️ Dziś rocznica śmierci mojego Taty, Piotra.
W takich dniach zawsze łączę się z bólem — bo on po prostu wraca. Żywy, obecny, mimo że minęły już cztery lata.
Pamiętam ten dzień tak wyraźnie, jakby wydarzył się wczoraj. Byłam na zajęciach muzycznych z córeczką. Zajęcia już się kończyły — wyszłam na chwilę, by przygotować kurtki i buty. Sprawdziłam telefon. Kilka nieodebranych połączeń od mamy. SMS: „Tata zmarł.”

Fot. Dariusz Adam Pańczyk / Instytut Świadomości
Zrobiło mi się słabo, niedobrze. Świat zawirował. Oddech stał się ciężki, oczy wypełniły się łzami. Musiałam usiąść. Nie byłam w stanie wrócić do sali. Zamarłam. Patrzyłam przed siebie — bez ruchu, z tysiącem myśli, które biegły szybciej, niż mogłam je uchwycić. Łzy płynęły nieprzerwanie. Szok.
A przecież chorował prawie 10 lat. Cierpiał bardzo. Choroba postępowała. Widziałam, jak gaśnie, jak ból odbiera mu wolę życia. Czułam, że już wtedy był jakby „po tamtej stronie” — jego głos brzmiał inaczej, jakby dobiegał z innej przestrzeni. Czułam, że się poddaje, że śmierć jest dla niego wybawieniem.
Więc to było spodziewane. Więc to było prawdopodobne. Więc to może było dla niego lepiej.A jednak — to był szok. Bo naprawdę umarł.
Trauma tej straty przyszła do mnie dopiero po prawie dwóch latach. Wtedy wypłynęła cała rozpacz, niezgoda, poczucie niesprawiedliwości, żal, że mogłam zrobić więcej. Zadawałam sobie pytania — czy zrobiłam wszystko, co mogłam? Wiedziałam, że nie. Choć próbowałam. A on zamykał się, odrzucał, nie chciał walczyć.
Często zastanawiałam się, gdzie przebiega granica między szacunkiem dla czyjegoś wyboru — nawet jeśli tym wyborem jest śmierć bez walki — a ratowaniem za wszelką cenę. Między odpuszczeniem a uporczywym trzymaniem.Między oddaniem odpowiedzialności a przejęciem jej w imię miłości.
Do dziś przychodzą różne odpowiedzi. O samostanowieniu. O szacunku. O nadrzędnej wartości życia. O cierpieniu, które potrafi zarówno złamać, jak i przemienić. Bo śmierć zawsze transformuje — nie tylko tego, kto odchodzi, ale i cały system rodzinny.
Dziś wspominam mojego Tatę — uzdolnionego matematyka, informatyka, bankowca i sportowca.Dzięki niemu zrozumiałam matematykę, fizykę, chemię i logikę. Miał do mnie cierpliwość, potrafił tłumaczyć równania i wzory z lekkością i spokojem.
To od niego nauczyłam się kochać sport — był pasjonatem wszystkiego, co wiązało się z ruchem: od nart, przez koszykówkę, siatkówkę, tenis, po pływanie i ping-ponga.
Kiedy był młodszy i zdrowy — miał świetne poczucie humoru, był towarzyski, pełen energii i chęci do zabawy. Tak chcę go pamiętać. Bo obraz chorego, bezradnego, zrezygnowanego — wciąż boli.
Wspomnienia o nim poruszają mnie także wtedy, gdy moja córeczka Ewunia pyta o dziadka — kim był, jaki był.Mimo że nigdy go nie poznała, mówi o nim jak o kimś bliskim. Ma go w swojej świadomości. I to mnie wzrusza — bo choć nie było spotkania w rzeczywistości, jest więź, pamięć, obecność. To piękne.
🕊️Tato, dziś łączę się z Tobą. W ciszy, w refleksji, w miłości.Wciąż uczę się od Ciebie — nawet po drugiej stronie życia.
Ewelina Naturia, córka